JustPaste.it

  -O-obiecujecie,że przy-przyjedziecie w waka-acje?-Zapytałem z nadzieją, Jeffa i Liu.

-Samuel na pewno przyjedziemy- Powiedział do mnie czternastolatek o zielonych oczach.

-Już nie m-mogę się docz-czekać- powiedziałem wesoły do chłopców.

Rodzeństwo wsiadło do auta machając później przez szybę.

Stałem cicho na chodniku, patrząc na odjeżdżający samochód.

Machałem lekko ręką tak samo, jak oni.  

Stałem tam jeszcze przez chwile, po czym odwróciłem się i zacząłem iść do domu.

Kiedy byłem na miejscu, wszedłem do środka. Skierowałem, się w kierunku pokoju wchodząc do niego i padłem na łóżko.

Obudziłem się o godzinie siódmej. Przetarłem lekko oczy. Rozejrzałem się po pokoju, sam nie wiem po co. Wstałem z łóżka podchodząc do szafy. Wziąłem biały T-shirt, szare spodnie i szybko się w rzeczy i wziąłem plecak, po czym zszedłem na dół do kuchni, aby zrobić śniadanie do szkoły. Odłożyłem plecak pod ścianą obok ramy drzwi. Podszedłem do lodówki, otworzyłem ją i wyciągnąłem ser, i masło.zamknąłem lodówkę wyciągnąłem szybko dwie kromki chleba. Po pięciu minutach moje śniadanie do szkoły. Spakowałem kanapkę do chlebaka i wsadziłem ją do plecaka, który później założyłem na plecy.

-do zo-obaczenia po szk-szkole.-powiedziałem się jąkając. Jednak nikt mi nie odpowiedział mogłem się spodziewać. Mama prowadzi lokal gastronomiczny, a ojciec jest komisarzem.
Wyszedłem z domu zakluczając drzwi i poszedłem do szkoły.  Droga do szkoły zajęła mi jakieś 15 minut. Będąc na teranie placówki natknąłem się na Izaaka.

-Cześć jąkało- Przywitał się chamsko chłopak ubrany w szare dresy.
-Cz-cześ-ść Izaak- Przywitałem chłopaka. Zignorowałem to wyzwisko.
-Gdzie są twoi przyjaciele ?- zapytał.
- wyje-jechali stąd- odpowiedziałem patrząc na niego.

-Oh, czyli nikt nie uratuje małej księżniczki.- powiedział wrednie.

-W czy-czym ja ci ku-kurwa przypo-pominam dzie-dziew-czynke?- zapytałem poirytowany.  

  -Masz włosy do ramion, dziewczęcą budowę ciała- zaczął wymieniać chłopak.

Zignorowałem go. Miałem zamiar wejść do budynku, ale ktoś pociągnął mnie za włosy, przez co syknąłem lekko z bólu.

-A ty gdzie?- zapytał Izaak.

-Emm... n-no mo-może,ch-chce iść n-na lekcje?- zapytałem sarkastycznie.

-to się trochę spóźnisz - powiedział uśmiechając się wrednie.

-...-odepchnąłem wyższego i wbiegłem do budynku.  Szybko pobiegłem do klasy i siadłem w wolnej ławce.
 Przez kolejne cztery lata Izaak i jego przydupasy dokuczali mi dość mocno. 

A że jestem cykorem to nie powiedziałem o tym nikomu.


Codziennie wracałem do domu z siniakami i cięciami. A jeśli chodzi O Jeffa to został mordercą, po czym zabił całą swoją rodzinę.

  Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki.

Będąc tam spojrzałem w lustro.

Zobaczyłem tam siebie, no bo kogo, że by innego?

Moje oczy były koloru wyblakłego brązu tak samo, jak rozczochrane włosy sięgające mi do łopatek.

-T-teraz się nie dzi-dziwie że nazy-zywają mnie dzi-iewczyn-k-ką- Powiedziałem do siebie.

Patrzyłem jeszcze przez chwile na moją zmęczona twarz,miałem cienie pod oczami. 

Przemyłem, szybko trwasz i wytargłem ją ręcznikiem.

Wyszedłem z łazienki i podszedłem do szafki wyciągając błękitną bluzę, szare luźne jeansy i jakieś skarpetki. Ubrałem się szybko w ubrania. Bluza była na mnie odrobinę przyduża, ale mniejsza o to.
Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni. Spojrzałem na kalendarz, trzynasty stycznia, moje piętnaste urodziny.
Wyszedłem z kuchni i podszedłem do salonu włączając potem telewizor pilotem, który leżał wcześniej na kanapie.
Włączyłem jakiś przypadkowy kanał, akurat leciał na tym kanale jakiś film o jakichś robotach.   Oglądałem film, dopóki się nie skończył.

Patrzyłem przez chwile na reklamę jakiegoś lekarstwa na przeziębienie.
Westchnąłem z nudów,wstając z kanapy wyłączyłem TV.
Podszedłem do okna i patrzyłem przez chwile na to, co za nim było.
Padał śnieg, uśmiechnąłem się leniwie.
Poszedłem na korytarz i włożyłem trampko podobne buty na stopy.  

  Wziąłem klucze i zakluczyłem drzwi, po czym zacząłem iść spacerem przez miasto. Szedłem przez jakiś czas, gdy dotarłem do placu skromnego zabaw. Znajdowała się tam mała piaskownica, karuzela i huśtawka.
Siadłem na huśtawce i zacząłem się lekko bujać.
Bujałem się dość długi czas, dopóki ktoś nie zepchnął mnie z huśtawki.
Wstałem szybko z ziemi i się otrzepałem.
Zaczęły mnie przez to piec niektóre rany ze szkoły.
-Hey Samuel- przywitał mnie Alex. Patrzyłem przez chwile na niego bez żadnych uczuć.
-He-y Al-lex- odpowiedziałem cicho do chłopaka o krótkich brązowych włosach.
-Sorki, że cię zepchnąłem- powiedział brązowo włosy.
-Ni-nic się nie st-stało - uśmiechnąłem się leniwie.
Alex to mój daleki kuzyn rzadko się widzimy.
-C-co tu ro-robi-sz? - zapytałem chłopaka.
-Przyjechałem cię odwiedzić w twoje urodziny.- uśmiechnął się i przytulił mnie lekko. Odwzajemniłem uścisk. Zacząłem słyszeć kroki kilku osób,odsunąłem się szybko od Alexa.

 -ehh- westchnąłem cicho.-Cze-ego zn-ów chc-cesz Isaac?-zapytałem piętnastoletniego dresa.
-Księżniczka powinna wiedzieć- powiedział chłopak. Patrzyłem przez krótką chwilę na nastolatka, po czym szybko chwyciłem Alexa za rękaw i wyszedłem z placu.
-Czemu odchodzisz od nich?-zapytał brązowo włosy.-Czemu mu nie przywalisz?-zapytał ponownie.
-P-po c-co ?-zadałem w końcu jego, idąc dalej.
-zadzwoń potajemnie na policje, gdy ta głupia bójka się zacznie- nakazałem spokojnie Alexowi.
Wróciliśmy na plac o dziwo ten debil Isaac, stał tam z jego przydupasami.
-Mała laleczka będzie się bić?- Zapytał chamsko piętnastolatek.
-N-nie- Zaprzeczyłem chłopakowi.  

  Patrzył przez chwile zdziwiony. Po chwili patrzenia na mnie zaatakował mnie.
Pierwszego ciosu uniknąłem, ale kolejnych już nie udało mi się.
Chłopak podhaczył mnie, przez co się wywaliłem.
Syknąłem z bólu, gdy moja głowa zetknęła się z chodnikiem przed placem. Kurwa czy Alex zadzwonił na policję? No, chyba że myślą, że to jakiś głupi żart.
-czemu się nie bronisz?- Zapytał uśmiechając się perfidnie, po czym kopnął mnie w brzuch. Zwinąłem się chwytając się za obolały brzuch.
-Weź się w końcu zacznij bronić, bo to się robi nudne.- powiedział chłopak ja jednak po prostu leżałem na ziemi.
-Zostaw go- powiedział czyiś głos. Czyżby policja ?  

  -A ty to kto?- Zapytał Isaac, odwracając się do osoby, która to powiedziała.
korzystając z nieuwagi chłopaka wstałem z ziemi.
Pchnąłem chłopaka w dresach, który po tym wywalił się na brzuch.
odbiegłem nie daleko z powodu bolącego brzucha.
Oj, siniak to będzie po tym duży.
Siadłem na ławce i próbując wyrównać oddech po tym biegu, aż w końcu się wyrównał.
Kurde no cudne urodziny.
-Tutaj jesteś- powiedziała ta sama osoba, z którą rozmawiał dość krótko Isaac.
Spojrzałem na nią. Był to chłopak o śnieżnobiałej skórze i czarnych włosach.
Chłopak miał ubrane czarne trampki, tego samego koloru dresowe spodnie i białą bluzę. Jego twarz była najbardziej wyróżniającą go rzeczą.
Miał błękitne otoczone czernią oczy jakby spalił sobie powieki. Tam, gdzie miał policzki znajdowały się wycięcia układające się w trochę nieudany uśmiech.
Patrzyłem na niego wystraszony.
-K-kim jes-steś ?- Zapytałem cicho patrząc na nieznajomego.
-Oh, nie poznajesz mnie?- Zapytał mnie chłopak.Zjeba nie znam.
-N-nie - odpowiedziałem czarnowłosemu.
- Szkoda- powiedział chłopak na oko w wieku 17 lat.
Wstałem z ławki i minąłem chłopaka i szybko skierowałem się do domu cały czas trzymając się za bolący brzuch.  

  Zacząłem biec, gdy zauważyłem kątem oka, że ten chłopak idzie za mną.
Wbiegłem szybko do domu, dziwne, że drzwi są otwarte.
Szybko je zakluczyłem.
-Wszystko okey Sammy?- Zapytała mnie mama, po czym podeszła do mnie i zaczęła wypytywać o rany, które otrzymałem po tej niby walce z Isaacem.
-Kto-oś za mn-ną sze-edł- Powiedziałem mamie.
-Kto?- Zapytała mnie. Zacząłem opisywać wygląd chłopaka.
- Jeff the killer- powiedział mój ojciec. Oboje z mamą spojrzeliśmy na ojca.
-To był ten twój były przyjaciel- Powiedział. Po smutniałem słysząc to.
Mama poszła ze mną do kuchni. Przez parę minut kobieta opatrywała moje rany wypytując skąd mam ich aż tyle. Ja powiedziałem całą prawdę.
Spojrzałem na zegarek. Była już godzina dwudziesta.
-Pój-jdę sp-spać- powiedziałem do wszystkich domowników.

  Wbiegłem na plac.
-J-Je-ff!!!- Krzyknąłem dość głośno.
-Nie musisz się tak drzeć- powiedział chłopak, stając przede mną.
-Cz-czem-mu to z-zrobił-łeś!?- zapytałem wściekły.
-Tym razem to nie byłem ja. Nawet nie wiem, o co chodzi.- Powiedział uśmiechnięty.
-T-to k-kto ni-niby?!-nadal wściekłym tonem. W odpowiedzi chłopak wzruszył ramionami.
Włączyłem piłę i zaatakowałem chłopaka. Jednak on jakimś pieprzonym cudem uniknął ostrza piły, przez co się wywalił na plecy.
Kiedy chłopak wstawał ja szybko, podbiegłem od niego i wbiegłem do lasu.
Wyłączyłem piłę i siadłem pod jakimś drzewem.
Zacząłem rozmyślać kto to zrobił. Choć Jeff jest mordercą to i tak mu wierze.
Przyjaciele się nie okłamują... chyba.
Zacząłem czuć się obserwowany.
Wstałem z ziemi, trzymając swoją broń w ręce.
-K-kto tu je-jest?- Zapytałem pustą przestrzeń.
-Nie musisz się bać- Powiedziała jakaś osoba, wychodząc zza drzewa.
Na pierwszy rzut oka było widać na jego twarzy mnóstwo szwów.
-Liu?- Zapytałem.
-Tak to ja- odpowiedział spokojnie.
-Ty Jeł-łopie!- wrzasnąłem na zielonookiego.
-Co?- zapytał zdziwiony. Patrzyłem na chłopka.
-T-ty z-za-zabiłeś moich rodz-dziców?- zapytałem z nadzieją, że to on to zrobił.
-Nie- westchnąłem na jego odpowiedź.

  Pobiegłem gdzieś daleko wpadając na kogoś.
-Kim jesteś ?- zapytał Isaac. Uśmiechnąłem się pod maską i włączyłem piłę.
-bye bye idiot (pa pa idioto) - Powiedziałem do chłopaka, po czym uderzyłem chłopaka ostrzem w obok, na co on wrzasnął z bólu. Uderzałem chłopaka w puki nie przestał się ruszać.
Patrzyłem na to, co wyczyniłem. Krew wylewała się z po odcinanych kończyn Isaaca. Znowu gdzieś pobiegłem tym razem przez to, że to, co zrobiłem zauważył jakiś człowiek.
Wbiegłem do lasu.  

  Jednak się wróciłem, nie może być żadnych świadków.
Zaatakowałem starszego ode mnie mężczyznę i zrobiłem z nim to samo co tym dresiarzem. Zamoczyłem dwa palce w krwi człowieka i napisałem obok niego na chodniku MURDEROUS BOY.
Po tym, co zrobiłem, poszedłem do lasu i szedłem przez dłuższy czas.
Muszę się w końcu dowiedzieć kto zrobił krzywdę moim rodzicom
-ekhem- kaszlnął ktoś za mną, na co ja się odwróciłem gotowy do ataku.
-Witaj -przywitała się dziewczyna. Miała ona czarne włosy tak samo, jak sukienkę i buty na obcasie. Jej skóra była biała a na twarzy miała maskę z kobiecymi ustami i czarnymi oczami, Prawdopodobnie była to jakaś koronka podobna do tej, co ja mam w swojej masce.
-K-kim jes-steś ?- zapytałem dziewczynę.
-Jane the killer- Powiedziała ze stoickim spokojem.- Ta piła nie za duża na taką małą dziewczynkę?- zapytała. Kolejna osoba, która myli mnie z dziewczynką.
-Jestem Murerous boy- przedstawiłem się, chyba to ją zdziwiło no, ale że ma maskę to nie wiem.
-Przepraszam za twoich rodziców- powiedziała troszkę smutno.
-T-ty to z-zro-biła-aś!?- Zapytałem wściekle.
-Ochroniłam ich przed Jeffem- odpowiedziała.
- Pra-awie ich zabi-ijaj-jąc!?- krzyknąłem bardzo zły na tę jebaną dzi**e.
-Tak -odpowiedziała krótko. Zaatakowałem ją piłą wymachiwałem moją bronią wściekle. Jednaka ta posrana morderczyni unikała moich ciosów jak w Matrixie normalnie.
Jane wyciągnęła nóż i rzuciła nim w moją stronę jednak uniknąłem go, przez co trafił w drzewo.
-Zginiesz suko !- warknąłem bez zająkania się, uśmiechnąłem się leniwie pod maską i zaatakowałem ją ponownie rozcinając lekko jej brzuch, na co ona syknęła.
-T-teraz ni-nie ma-asz jak się o-obro-onić- powiedziałem i atakowałem ją dalej.
Po paru minutach walki dziewczyna leżała półprzytomna na ziemi.
-Bay Bay Idiot - Powiedziałem poważ uśmiechając się psychicznie pod maską.
Jednym szybkim cięciem piły odciąłem jej głowę.
-Wyglą-da na t-to że n-nie ma ju-ż Jane- Powiedziałem wesoły. Po tym zabawnym zajściu udałem się gdzieś gdzie tylko ja wiem. Nawet wy tego nie wiecie. 

3fa231fa9c3bbd2ddebe4db88a442f46.jpg